czwartek, 8 sierpnia 2013

                    Magiczna wyspa Isola di Ustica


   nasze wspomnienia z Sycylii część druga.


     Na początek trochę historii.
Wyspa Ustica powstała w wyniku erupcji wulkanicznej jest to wierzchołek wygasłego wulkanu. 
Nazwa pochodzi z Łacińskiego "ustum" czyli spalony.
Ponieważ została ukształtowana przez lawę nazywana jest czarną perłą morza śródziemnego.
Wyspę najczęściej odwiedzają nurkowie, ponieważ pod wodną cześć wyspy zajmuje pierwszy włoski rezerwat wodny.


Wycieczkę rozpoczeliśmy w czesnym rankiem z portu w Palermo gdzie odpływał wodolot.
Drogę przemierzyliśmy w 1 godzinę i 15 minut.
Wiec mieliśmy czas na dospanie i regenerację.

Kiedy wpłyneliśmy do portu już wiedzieliśmy, że będzie gorąco. 
Klimat panujący na wyspie był gorący i przyjazny.
Do centrum od portu prowadziła wąska droga, która zamieniła, się w długie strome schody.

panorama centrum.

Za bardzo nie wiedzieliśmy jak, się za to zwiedzanie zabrać. 
Postanowiliśmy zrobić przerwę na kawę i briosza.
Niemal kiedy wstaliśmy podszedł do nas miły sympatyczny pan, który zaoferował pomoc i skierował nas do informacji turystycznej.
Tam spotkaliśmy jeszcze bardziej przesympatyczną kobietę, która mówiła perfekt po angielsku po krótkiej pogawędce, już wiedzieliśmy wszystko.

Ponieważ wyspa jest malutka można ją zwiedzić drogą wodną z grupą i przewodnikiem, wpływając do każdej groty, z przystankami na nurkowanie wycieczka trwa 2,5 godziny.
 Dla nas bomba wiec tak rozpczęliśmy poznawanie wyspy. 
druga możliwość to lądowa za pomocą rowerów,skuterów i malutkiego pomarańczowego busa ale to później.

Kiedy zdecydowaliśmy się na wycieczkę skierowano nas do portu gdzie z innymi ludźmi czekaliśmy na naszego przewodnika.

Mieliśmy okazje obserwować ludzi, którzy tu pracują i mieszkają. 
Koło portu była malutka stacja benzynowa, po kilku minutach wiedzieliśmy już, że port to centrum miasteczka gdzie spotykają się ludzie na pogawędki.

Sami mieliśmy okazje w takiej uczestniczyć kiedy sympatyczny pan uczył nas jak działa jego siatka do łapania ryb teraz, już nie pamiętam jakiego rodzaju, ale było to fajne doświadczenie trochę na migi trochę po włosku.
Co mi się podobało. To, że rybacy używają starych metod połowu i dbają o tradycję.

Nasza ekipa na czele z super przewodnikiem "kapitanem" Giuseppe.
Tylko my z Miniem byliśmy obcokrajowcami ale nawet nie dało się tego odczuć.



 Podróż była magiczna polecam każdemu kto znajduje się na  wyspie aby po prostu ją opłynął dookoła.

Wyspa to pozostałość wulkaniczna wiec jej brzegi pokryte są skałami przypominającymi różne postacie, figury tworzące inspirujące pejzaże. 
Stworzony przez lata pracy przez artystkę naturę.
Oprócz niesamowitych skalnych rzeźb można było delektować się błękitem przejrzysetej wody i choć na chwile przenieść się w kolorowy świat podwodny.
Niesamowitym doznaniem było również wpływanie w ciemne ale jakże kolorowe groty gdzie błękit wody odbijał się od silnych wulkanicznych skał, mając wrażenie magi koloru od jasno żótego po zieleń ciemnej trawy.
Każda była wyjątkowa i kryła za sobą tajemnice przeszłości zamkniętych w skałach.


Matka natura tworzy najpiękniejsze dzieła sztuki dzięki nim możemy się inspirować i podziwiać bez końca.


W jednej z grot w skale można ujrzeć portret kobiety zobaczcie sami.





Po powrocie na ląd byliśmy już tak zmęczeni przez słońce, wodę i ogrom wrażeń, że postanowiliśmy doładować akumulatory i wybraliśmy się na obiad.
Niestety z żalem powiem, że nie zrobiłam zdjęcia naszych pyszności.
Zamówiliśmy sobie ja spaghetti z sezonowymi warzywami a miniu z warzywami i rybą.
Powiem tak Pych to za mało powiedziane, to było boskie i prosto przyrządzone.
Więc w prostocie moc,
Warzywa smakowały słońcem, ciepłem i powietrzem z Ustici.
No a, po obiedzie jak na włochów przystało poszliśmy na łono natury na sjestę.

W czasie kiedy prawdziwy miś się regenerował  ja obskakiwałam wszystkie zakamarki szczytu na, którym rozbiliśmy "obóz".


Kiedy nabraliśmy sił ruszyliśmy w drogę.


Akurat szczęście nam dopisało i od razu wsiedliśmy do pomarańczowego busa.
Wybraliśmy taką formę ponieważ zostało nam, już niewiele czasu do ostatniego wodolotu.
Ku naszemu zaskoczeniu wyspa ma wiele zielonych terenów oraz pól obfitujących w warzywa, ziarna i soczewice. 
Spotkać tu można dziko rosnące kapary i koper.
W moim sercu Ustika zapamiętana będzie jako miasto 
koperkowo - kaparowe.


Autobus zatacza koło. Wiec nie chcieliśmy wracać jeszcze do miasta, na przedostatnim przystanku wysiedliśmy.
Aby móc jeszcze naładować się energią ze słońca, widokami i wykąpać w morzu.
Jak już zdążyliście zaobserwować Ustica nie posiada typowych piaszczystych  plaż wiec trzeba być ostrożnym.
Kiedy schodziliśmy do morza odkryliśmy  drogę leśną, gdzie zatrzymaliśmy, się na szybki piknik.
Jest tu wiele ścieżek turystycznych wiec Ustica nie tylko dla nurków.:-)




Morze ciepłe i bardzo słone.


Po wyspowych wojażach wróciliśmy do centrum zjeść obowiązkowo lody i coś słodkiego.
Ja miedzy czasie poszwędałam, się jeszcze po miejskich wąskich uliczkach, żeby uchwycić jak najwięcej.





Miasto symbolizują przepiękne obrazy na budynkach


Po więcej musicie przyjechć sami.



Przydomowy sklepik z różnymi strąkami, ziarnami i przetworami.


Nasz statek wodolot już czeka wiec pomału nasza wycieczka dobiega końca.


Pan zbierający dzikie kapary.

Wszystko co dobre szybko, się kończ ale dobrze jest wiedzieć, że jeszcze tyle przed nami do odkrycia.
Pozdrawiamy.
Buon viaggio!!!! 


























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz